Tragedia rozegrała się w Sylwestra. Przed południem jedna z mieszkanek wieżowca na poznańskim osiedlu Wichrowe Wzgórze wychodząc z psami na spacer, odkryła, że przy windzie, na ostatnim pietrze, leży nieprzytomny i zakrwawiony mężczyzna. Od razu zadzwoniła po pomoc. - Andrzej trafił najpierw do szpitala przy ulicy Lutyckiej, ale stamtąd został przewieziony do szpitala klinicznego na operację - opowiada pani Sylwia. Życie mężczyzny było w skrajnym niebezpieczeństwie. Rozległy krwiak, niska saturacja, bardzo wysokie ciśnienie nie wróżyły niczego dobrego. Medycy w dramatyczny sposób walczyli o każdy dzień życia. Andrzej jednak od chwili pobicia, nie odzyskał przytomności…
- Od razu wiedzieliśmy, że nie mógł sobie zrobić tego sam, że ktoś go skatował i porzucił - mówi pani Sylwia. Niestety pan Andrzej po blisko miesięcznej walce o życie - zmarł. Wtedy jego była partnerka, na własną rękę, postanowiła poszukać odpowiedzi na pytanie, co wydarzyło się w Sylwestra, że zakończył się on tak źle dla mężczyzny. Na osiedlu, na którym został odnaleziony, rozwiesiła plakaty z dramatyczną prośbą o pomoc.
- Chcę znaleźć zabójców Andrzeja - mówi kobieta, która sama mieszka z córką na osiedlu Wichrowe Wzgórze, ale w zupełnie innym bloku i nie ma bladego pojęcia, dlaczego Andrzej Depczyński znalazł się w innym bloku i to pobity.
- Wiem, że tego dnia nikt niczego na widział. Pytałam wszystkich, czy słyszeli kłótnie, bójki, ale wszyscy mówią, że tego dnia na klatce było spokojnie - wyjaśnia pani Sylwia i dodaje, że podejrzewa, że do pobicia jej partnera doszło gdzieś indziej. - Może ktoś go tam przeniósł i zostawił? - zastanawia się kobieta. Para nie mieszkała razem, ale do pechowego dnia Andrzej codziennie odwiedzał swoją córkę i partnerkę. - Pracował jako monter, często wyjeżdżał w delegacje - opowiada kobieta. Niestety mężczyzna nie opowiadał kobietom o swoich problemach. Czy je miał? Cz ktoś mu groził? I dlaczego skatowany wylądował na przypadkowej klatce schodowej?
Sprawę bada też poznańska policja. - Sprawdziliśmy już nagranie z monitoringu, została też przeprowadzona sekcja zwłok, ale nie ma jednoznacznego wyniku, co było przyczyną zgonu. Czekamy na dalsze wyniki badań - mówi Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.
Policjant dodaje, że wszystkie osoby, które mają jakąś wiedzę na temat tego wydarzenia, powinny skontaktować się z policją, dzwoniąc pod nr 47 77 130 90.