Ojciec pobitego niemowlęcia trafi do aresztu. Matka Nikodema ma jeszcze 7 dzieci. "Widziałam ją pijaną"

Dziewięciomiesięczny Nikodem trafił do szpitala w Łodzi po tym, jak miał zostać pobity przez swojego ojca. Dziennikarzom "Faktu" udało się dotrzeć do sąsiadów rodziny. Jak przekazali, 35-letnia Dagmara Ł. jest matką ośmiorga dzieci, ale tylko dwójkę wychowywała samodzielnie z partnerem. Pozostałe dzieci były wychowywane przez biologicznego ojca lub babcię.

Jak informuje RMF FM, ojciec pobitego dziewięciomiesięcznego chłopczyka spędzi trzy miesiące w areszcie. Mężczyzna odpowie za znęcanie się nad synem i nieudzielenie mu pomocy. Z kolei matce Nikodema przedstawiono zarzut narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia lub doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Za znęcanie się i nieudzielenie pomocy dziecku 38-latkowi grozi do ośmiu lat pozbawienia wolności. 35-latce grozi natomiast pięć lat więzienia. Wobec matki Nikodema sąd zdecydował się na dozór policji.

Zobacz wideo "Skala przemocy wobec dzieci rośnie od 2019 roku"

Tomaszów Mazowiecki. Dziewięciomiesięczny chłopiec z siniakami na twarzy i szyi trafił do szpitala

W niedzielę 14 maja policjanci otrzymali zgłoszenie, że w jednym z mieszkań w centrum Tomaszowa Mazowieckiego (województwo łódzkie) może dochodzić do znęcania się nad dzieckiem. Na miejscu funkcjonariusze zastali 35-letnią kobietą, jej półtoraroczną córkę i dziewięciomiesięcznego chłopca. Na twarzy i szyi niemowlęcia zauważalne były zaczerwienienia, siniaki i otarcia.

Kobieta w momencie interwencji była trzeźwa, ale nie potrafiła powiedzieć, kiedy i w jaki sposób powstały obrażenia. Twierdziła, że zauważyła je tego samego dnia rano. Dzień wcześniej miała zostawić dzieci z ich ojcem, a jej konkubentem. W tym czasie miała iść do sklepu. Wezwany na miejsce lekarz nie stwierdził obrażeń u dziewczynki, jednak zdecydowano o zabraniu dziewięciomiesięcznego chłopca na badania. W tym czasie policjanci przesłuchali członków rodziny, świadków i ratowników medycznych. Ojciec dzieci został znaleziony w jednej z komórek niedaleko miejsca interwencji.

35-letnia Dagmara Ł. ma ósemkę dzieci. Szóstkę wychowuje biologiczny ojciec i babcia

Dziennikarze "Faktu" dotarli natomiast do sąsiadów rodziny, których relacje niestety przypominają historię zmarłego na początku maja Kamila z Częstochowy. Wynika z nich, że 35-letnia Dagmara Ł. ma w sumie ośmioro dzieci, z czego najstarsze ma 15 lat. Kobieta nie opiekuje się jednak wszystkimi pociechami. Dwójkę najstarszych dzieci wychowuje ich biologiczny ojciec, a kolejna czwórka mieszka z babcią. Dziewięciomiesięczny Nikodem i jego siostra mieszkali razem z Dagmarą Ł. i ich ojcem Sebastianem.

Dagmara Ł., zgodnie z tym, co mówią sąsiedzi, wcześniej była związana z bratem obecnego partnera - Bartłomiejem. Podobnie było w przypadku matki Kamila, która przed poślubieniem trzeciego męża spotykała się z jego bratem bliźniakiem. 

"Fakt" ustalił również, że rodzina korzystała z pomocy socjalnej, ale nie w sposób ciągły. Od lipca 2022 roku nie korzystali już ze wsparcia pracowników MOPS-u, ale w kwietniu 2023 roku wystąpili o nie ponownie. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Tomaszowie Mazowieckim dodał, że nie otrzymywał zgłoszeń w sprawie tej rodziny, chociaż pojawiały się informacje o nadużywaniu alkoholu. W związku z tym rodzinę odwiedzał pracownik socjalny. Nawet podczas niezapowiedzianych wizyt rodzice nie byli jednak pod wpływem używek. Prewencyjnie MOPS wysłał do policji wniosek o monitorowanie rodziny wieczorami lub podczas weekendów. 

- MOPS nie otrzymał informacji od żadnej z tomaszowskich instytucji: przychodnia, szpital, policja o ewentualnych zaniedbaniach wypełnianiu obowiązków rodzicielskich. Posiadaliśmy też informację, że dziecko, którego dotyczy sprawa, było otoczone regularną opieką szpitala z powodu wcześniactwa - przekazali urzędnicy. Obecnie MOPS złożył w sądzie wniosek o umieszczenie Nikodema i jego siostry w pogotowiu rodzinnym.

Rodziców pod wpływem alkoholu mieli jednak widzieć sąsiedzi. - Nie raz widziałam ją pijaną z dzieckiem. Nie raz spotykałam ją w sklepie, gdy kupowała piwo i setki - powiedziała dziennikarzom jedna z sąsiadek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.