Maturzystka rzuciła się z pięściami na nauczycielkę na studniówce. Powód szokuje

Trwa sezon studniówkowy. Dla wielu maturzystów to pierwszy w życiu dorosły bal. Niestety, nie każdy potrafi wykazać się odpowiedzialnością. Na jednym z bali maturalnych doszło do kuriozalnego incydentu. Uczennica zaatakowała nauczycielkę, bo ta nie pozwoliła jej palić elektronicznego papierosa.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>

Studniówki ruszyły pełną parą. Maturzyści przed tak wyjątkowym wydarzeniem zadają sobie pytanie, czy chcą, aby ich bal maturalny przebiegł w pełnej abstynencji. I rzadko się to zdarza. Uczniowie tłumaczą, że są przecież dorośli i chcą świętować przy odrobinie procentów, więc przemycają alkohol w plecakach, torbach czy kieszeniach, jeśli regulamin na niego nie zezwala. Sposób rozumowania abiturientów jest prosty. Jeśli chce się pić, to trzeba robić to tak, aby nikt nie złapał za rękę. Kto wpadnie, ten ma pecha, komu się uda, to będzie miał się czym pochwalić. Podobnie jest z wyrobami tytoniowymi. Jedna z maturzystek poczuła się na tyle śmiało, że zapaliła elektrycznego papierosa na sali tanecznej, co nie spodobało się jej nauczycielce. Cała sytuacja doprowadziła do awantury. 

Zobacz wideo Na TikToku obserwuje go 3 mln fanów. Kamil Szymczak tylko nam zdradził, jak wyglądała jego studniówka

Awantura na studniówce. Nastolatka rzuciła się na nauczycielkę

Jak podaje portal ostrow24.tv, do kuriozalnej sytuacji doszło na terenie powiatu ostrowskiego podczas balu studniówkowego uczniów z kaliskiej szkoły średniej. Około godziny 2 w nocy do jednego z lokali, w którym odbywał się bal maturalny, została wezwana policja. Z relacji portalu dowiadujemy się, że jedna z maturzystek zaatakowała swoją nauczycielkę. Nastolatka zapaliła w sali elektronicznego papierosa, co nie spodobało się pedagożce.

Mimo próśb dziewczyna nie chciała wyłączyć urządzenia, dlatego nauczycielka skonfiskowała uczennicy e-papierosa. Maturzystka zaczęła oskarżać pedagożkę o kradzież i rzuciła się na nią z pięściami. Na miejsce wezwano policję. Zanim służby dojechał na miejsce, sytuację udało się opanować.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.