Czy Władimir Putin jest człowiekiem roku? To znaczy kimś, kto w ciągu 12 ostatnich miesięcy wywarł największy wpływ na losy świata? Sprawa jest do dyskusji. Z pewnością jednak miał na globalną sytuację większy wpływ niż Taylor Swift, którą „Time” wyróżnił w tym roku. Dlatego nie bardzo rozumiem oburzenie części mediów po ujawnieniu przez ten magazyn, że Putin znalazł się w gronie najbardziej wpływowych osobistości ostatnich 12 miesięcy. Natychmiast zaczęło się przypominanie, że tytuł człowieka roku w 1938 dostał Adolf Hitler. Szczerze mówiąc, gdyby oceniano fakty, powinien go dostać sześć czy siedem razy. Bo rozpętał wojnę, która zmieniła świat. Choć nie znam nikogo, kto by powiedział, że to była zmiana na lepsze.

Gdyby ówcześni redaktorzy „Time’a” wybierali tak jak obecni, plebiscyt wygrałby zapewne Bing Crosby (ten od „White Christmas”). Artysta, który był pierwszą, prawdziwie nowoczesną gwiazdą amerykańskiego show-biznesu. To jego śladami kroczyli inni, z Frankiem Sinatrą na czele. I to jest przypadek Taylor Swift, która bije kolejne rekordy, sprzedając bilety, płyty i filmy za miliardy dolarów. Po prawie 60 latach udało jej się pokonać nawet Beatlesów, umieszczając dziesięć utworów w dziesiątce najlepiej sprzedających się singli w USA. Co ciekawe, dwa lata temu zrobił to już raper Drake (dziewięć piosenek w dziesiątce), ale jego człowiekiem roku nie wybrano.

Czytaj więcej

Mariusz Cieślik: Monika Strzępka i dramat w teatrach. To nie pierwszy taki skandal w ostatnich latach

Kto będzie człowiekiem roku w polskich mediach? Kierując się logiką zaprezentowaną przez „Time”, logiką show-biznesu, można stwierdzić, że największe szanse ma Szymon Hołownia. Na PR-owe sukcesy obecnego marszałka Sejmu patrzę z dystansem niezaangażowanego obserwatora. Życzę mu dobrze, bo w polskiej polityce potrzeba nowych twarzy i idei. Ale kompletnie nie wierzę w jego sprawczość i podmiotowość. Zwłaszcza że on sam chyba nie do końca rozumie, na czym polega prawdziwa polityka, i bierze pozory za treść. Rzuca bon motami, nagrywa podcasty, podejmuje liczne, choć pozbawione znaczenia inicjatywy. Publiczności to się podoba, ale na końcu i tak okaże się, że prawdziwe decyzje w naszym kraju podejmują Jarosław Kaczyński albo, jak w tym wypadku, Donald Tusk.

Podobnie jest w kwestii globalnych porządków, dla których działalność Taylor Swift ma umiarkowane znaczenie. W przeciwieństwie do decyzji Putina.