Obserwuj w Google News

Wstrząsająca relacja sąsiadów Kamilka. "To dlatego ojczym się na niego uwziął"

4 min. czytania
09.05.2023 15:14
Zareaguj Reakcja

Śmierć 8-letniego Kamilka z Częstochowy wstrząsnęła Polakami. Dziecko, które zmarło w poniedziałek w szpitalu, było maltretowane. Teraz na jaw wychodzą nowe fakty. Głos zabrali sąsiedzi rodziny.

Kamilek z Częstochowy
fot. PIOTR KAMIONKA/REPORTER

8-letni Kamil z Częstochowy był maltretowany przez swojego ojczyma Dawida B. Dziecko było kopane, przypalane papierosami, polewane wrzątkiem i rzucane na gorący piec. Chłopczyk zmarł w poniedziałek. Wcześniej przez ponad miesiąc był leczony w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.

- Kamilek zmarł dziś rano. Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi - poinformował rzecznik placówki Wojciech Gumułka. 

Kamilek z Częstochowy nie żyje. Sąsiedzi zabrali głos

Sprawa maltretowania chłopca wyszła na jaw po zgłoszeniu złożonym przez biologicznego ojca. Interweniowała policja. Dziecko wiele razy uciekało z domu przed koszmarem, jaki je spotykał. Znajdywano je na przystanku, w sklepie i na ulicy i zawsze oddawano matce, bo była trzeźwa. 30 marca w czwartek Kamil nie przyszedł do szkoły. Dzień wcześniej został pobity i poparzony. Pogotowie przyjechało do niego dopiero w poniedziałek. Teraz głos w sprawie zabrali sąsiedzi rodziny. Mówią, że po dzieciach (Kamilek miał piątkę rodzeństwa - red.) nie było widać przemocy.

- One takie nie były. W miarę ubrane, nieoberwane. Tyle że przeklinały, jak się bawiły - mówiła tvn24.pl jedna z sąsiadek. Zauważyła też, że matka nigdy normalnie się do nich nie zwracała. "Jakby szczekała: «Chodź tu! Nie chodź! Nie rób! Uh! Uh!»".

Kiedyś przechodziła obok mieszkania rodziny, idąc do sklepu, i zajrzała przez okno. - Obrazek jak z wysypiska śmieci. Stosy łachów. Okna brudne. Dwie kobiety w domu i taki bałagan. O gotowaniu chyba nie miały pojęcia. Codziennie w porze obiadu podjeżdżał catering z dobrej restauracji. Więc były jakoś odżywiane te dzieci. Pomyślałam: nie jest im chyba tak źle - relacjonowała mieszkanka Częstochowy.

Redakcja poleca

Mieszkańcy o śmierci 8-latka. "Klapsior musi być, ale nie, żeby katować"

Kobieta z domu po drugiej stronie ulicy przyznała w rozmowie z TVN24, że nie wie, jak można było nie słyszeć, że obok dzieje się horror. Ona sama nie miała o niczym pojęcia, bo zareagowałaby. - Ja nie jestem zwolenniczką teorii, że nie wolno bić dzieci. Klapsior musi być, żeby dziecko znało swoje miejsce w szeregu. Ale nie, żeby tak katować - stwierdziła.

Według relacji jednego z sąsiadów dzieci często uciekały z domu. - Jak dzieci nie są puszczane na dwór, to nic dziwnego, że uciekają na świeże powietrze. One praktycznie w ogóle nie wychodziły z domu - mówił. Jeden z takich incydentów, kiedy Kamilek uciekł przez okno, miał szczególnie rozwścieczyć Dawida B. Wtedy chłopca przyprowadziła do domu policja i wzięła rodzinę pod lupę.

- Podobno była sprawa, mieli im dzieci odebrać za niedopilnowanie. Dlatego Dawid uwziął się na Kamila. On swoje dzieci kochał i szanował, a resztę traktował, jakby miał nimi zamiatać. Nie miał do nich uczuć, nie związał się z nimi, takie popychadła to były dla niego, a Kamilowi obrywało się za te ucieczki - opowiadał rozmówca TVN24.

Kamilek znaleziony na ulicy w piżamie. Uciekał wiele razy

Wiadomo o kilku ucieczkach Kamila. Został znaleziony sam na ulicy w listopadzie 2019 roku. Sąd nie uznał wówczas, że są podstawy do zmiany opiekunów. Od sierpnia 2022 roku do lutego 2023 roku, kiedy rodzina mieszkała w Olkuszu, policja była wzywana trzy razy ws. ucieczek dziecka. Raz Kamil chodził sam po sklepie, kolejne dwa razy był znajdywany na ulicy, m.in. w samej piżamie. Trafił wówczas do szpitala na obserwację, ale śladów przemocy nie stwierdzono. Sebastian Gleń z policji w Krakowie przyznał, że kontakt z chłopcem był utrudniony, bo ten nie odpowiadał na pytania.

Ojczym Kamila jest podejrzany o usiłowanie zabójstwa i znęcanie się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem. 5 kwietnia prokurator zarzucił 27-letniemu Dawidowi B., że 29 marca usiłował pozbawić życia swojego pasierba, polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowym. Spowodował u dziecka ciężkie obrażenia ciała - oparzenia głowy, klatki piersiowej i kończyn. Na 10 maja została zaplanowana sekcja zwłok chłopca. 27-latek przyznał się, ale nie złożył wyjaśnień.

Matka chłopca Magdalena B. jest podejrzana o narażanie swojego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Usłyszała także zarzut udzielenia pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem, ponieważ nie reagowała na zachowania męża i nie udzieliła dziecku pomocy. Nie przyznała się. Również ciotka Kamila i jego wujek usłyszeli zarzuty za to, że nie reagowali na znęcanie się nad Kamilem. Oni także nie przyznali się do winy.

Prokurator generalny Zbigniew Ziobro polecił zmianę zarzutu dla Dawida B. na zbrodnię zabójstwa. Z kolei minister w Kancelarii Premiera Michał Wójcik domaga się najwyższej kary. "Jestem bardzo poruszony śmiercią 8-letniego dziecka. Ta sprawa nie była zgłoszona do resortu sprawiedliwości oraz KPRM. Mam nadzieję, że będą najwyższe kary. Za ten czyn należy się kara śmierci. I tyle" - podsumował na Twitterze.

NAPISZ DO NAS

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś intrygującego lub bulwersującego? Chcesz, żebyśmy opisali ważny problem? Napisz do nas! Informacje, zdjęcia i nagrania możesz przesłać nam na informacje@radiozet.pl.

RadioZET.pl/TVN24/PAP